Albo czy nie wiecie, że niesprawiedliwi Królestwa Bożego nie odziedziczą? Nie łudźcie się! Ani wszetecznicy, ani bałwochwalcy ani cudzołożnicy, ani rozpustnicy, ani mężołożnicy, ani złodzieje, ani chciwcy, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy Królestwa Bożego nie odziedziczą.  (1 Kor 6:9-10)

 

Ten fragment – oraz bardzo podobny do niego, z 5. rozdziału Listu do Galacjan, używany jest przez religię do straszenia maluczkich. W czasach, kiedy moje czytanie Biblii było zakłamane przez kościelne okulary „jedynej poprawnej interpretacji”, za każdym razem, gdy tekst ten czytałem, odczuwałem pewien strach… że może jednak i ja znajduję się jednej (albo wielu) wymienionych grup i że skoro nie odziedziczę Królestwa Bożego, czeka mnie wieczność w piekle

 

Wystarczy jednak okulary te zdjąć… i wyobrazić sobie, że nigdy się tego tekstu na oczy nie widziało. Wtedy jasne się staje, że Paweł bynajmniej nikogo tam nie straszył!

 

Z przymrużeniem oka można powiedzieć, że jest to tekst w pewnym sensie… ekumeniczny – większość chrześcijan wszystkich opcji – zarówno katolickich jak i protestanckich; i fundamentalnych i bardziej liberalnych, niemalże wszyscy, rozumieją go w taki sposób: Apostoł Paweł podaje listę czynów, które wykluczają człowieka z grona zbawionych.

 

 

 

Innymi słowy – instrukcje „pójścia do piekła”. Takie jest generalne rozumienie tekstu, wyznawane przez niemal całe chrześcijaństwo, choć szczegóły jego interpretacji już różnią się zasadniczo w poszczególnych Kościołach. Niektóre wersje dogmatyki głoszą, że Paweł pisze tu tylko o ludziach trwale oddających się danemu grzechowi – przy czym każdy oczywiście ma inną definicję słowa „trwale”.  Inni głoszą, że nawet epizodyczne oddanie się dowolnemu z wymienionych grzechów wyklucza z grona zbawionych. I wtedy… trzeba prosić o zbawienie ponownie… lub, zdaniem niektórych frakcji chrześcijan, jest to już niemożliwe – kiedy się zbawienie straci, uzyskać ponownie go się już nie da.

 

Dość często spotykałem się również ze stwierdzeniem, że ludzie prawdziwie zbawieni, w których króluje miłość Boża, nie są w stanie popełniać żadnej z tych wymienionych rzeczy. Ja jednak nigdy swojej bezgrzeszności nie zdołałem zaobserwować, ani u siebie, ani u innych, także takie tłumaczenie od razu wkładałem między bajki.

 

Trudno mi powiedzieć, jak odczytałby ten fragment ktoś, kto nigdy nie widział go na oczy (a byłaby to cenna obserwacja, niestety moja pamięć nie sięga 30 lat wstecz, poza tym zapewne kiedy przeczytałem go pierwszy raz, było to w jakiejś książce i więcej miejsca zajmował komentarz, który mi od razu wyłożył sposób, w jaki mam ten tekst rozumieć), ale bardzo możliwe, że odczytałby go tak, jak większość współczesnych czytelników – Paweł wymienia listę cech – epitetów – i obwieszcza, że ludzie ci nie odziedziczą Królestwa Bożego.

 

Z listy tej przyjrzyjmy się jednemu epitetowi – wszetecznik. Wszetecznicy… Królestwa Bożego nie odziedziczą. Kto to jest wszetecznik? Greckie słowo „pornos” określało kogoś rozwiązłego lub męską prostytutkę. Kontekst użycia tego słowa w Nowym Testamencie wskazuje, że nie chodzi tu o coś błachego, spojrzenia lub myśli „nieczyste”, lecz akty wręcz publiczne. Spójrzmy na wcześniejszy fragment z tego samego listu:

 

 Słyszy się powszechnie o wszeteczeństwie między wami i to takim wszeteczeństwie, jakiego nie ma nawet między poganami, mianowicie, że ktoś żyje z żoną ojca swego. (1 Koryntian 5:1)

 

I jeszcze dwa urywki z rozdziału 6.:

 

 Albo czy nie wiecie, że, kto się łączy z wszetecznicą, jest z nią jednym ciałem? Uciekajcie przed wszeteczeństwem. (1 Kor 6:16a.18a)

 

Niektórzy z Koryntian dopuszczali się rzeczy, które nawet dzisiaj, przy niezbyt ascetycznych współczesnych normach moralnych, są wśród większości chrześcijan nie do pomyślenia – kazirodztwo i korzystanie z usług prostytutek!

 

Dzisiaj religijni liderzy są prędcy w określaniu wszetecznikami tych, którzy mają jakiekolwiek odmienne od nich opinie, więc myślę, że warto pamiętać, iż znaczenie tego terminu jest bardzo konkretne i jeśli ktoś interpretuje je po swojemu… bardzo możliwe, iż mnóstwo innych jego nauczań nie ma wiele związanego z Biblią.

 

To tak na marginesie, gdyż dla tematu tego artykułu nie ma żadnego znaczenia, czy terminem wszetecznika można określić mnie czy ciebie.

 

Spójrzmy teraz na następny za omawianym fragmentem werset:

 

 A takimi niektórzy z was byli; aleście obmyci, uświęceni, i usprawiedliwieni w imieniu Pana Jezusa Chrystusa i w Duchu Boga naszego. (1 Kor 6:11)

 

W kościołach rzadko kiedy cytuje się ten werset, kończąc na ogół na poprzednim – z odpowiednim podniesieniem tonu głosu – NIE ODZIEDZICZĄ!

 

Do zrozumienia następnego króciutkiego akapitu potrzebny jest spory wysiłek, nie chodzi jednak o wysiłek umysłowy, bo nie ma w nim nic zawiłego.

 

Paweł ogłasza ludziom, którzy wciąż korzystają z usług prostytutek, że są obmyci, uświęceni i usprawiedliwieni.

 

Nie kwestionował ich zbawienia. Utwierdzał wręcz ich w nim.

 

 

 

Jedną z rzeczy które religia kocha robić to biblijne układanki. Aby zrobić biblijną układankę, weź kilka wersetów porozrzucanych po całej Biblii i ułóż je w takiej kolejności, aby pasowały do doktryn, które usiłujesz udowodnić.

 

W rozdziałach 5-7 Ewangelii Mateusza Jezus podniósł moralne wymagania Zakonu Mojżesza do granic absurdu. Już nie tylko cudzołóstwo jest złe, samo pożądliwe patrzenie jest cudzołóstwem! Jest to oczywista hiperbola – czego dowodem jest między innymi „rady” Jezusa co do wyłupania sobie oczu czy odcięcia ręki (skoro część tekstiu traktujemy poważnie, czego tych zaleceń już nie??). Już nie tylko zabójstwo jest potępiane, sam gniew jest potępiany! I to wcale nie mniej!bCo prawda my – poganie XX/XX! wieku nigdy pod Zakonem Mojżesza nie byliśmy i nigdy nas te przykazania nie wiązały, ale jesteśmy przecież takimi samymi ludźmi jak Żydzi z tego okresu, i targają nami takie same pokusy. Jezus pokazuje, że wszyscy jesteśmy grzesznikami i absurdem jest zastanawianie się, czy nasze czyny są zupełnie perfekcyjne, by zasłużyć na przyjaźń Bożą. Przekaz całej Biblii jest jasny – na Jego miłość nie trzeba pracować! Jak pokazuje i Jezus i Apostołowie, Bóg nie szuka w nas bezgrzeszności, szuka miłości i przyjaźni.

 

A co robi religia?

Wszędzie tam, gdzie jest mowa o rozwiązłości, aplikuje się pożądliwe spojrzenia albo myśli, podczas gdy można z niewielkim marginesem błędu powiedzieć że wszędzie tam, gdzie w Biblii jest mowa o rozwiązłości, chodzi o czyny, a nie spojrzenia czy myśli.

 

Dokładnie to samo robili faryzeusze! Przykazania Boże – Tora – mogły się wydawać trudne, ale wykonalne, więc co zrobiono? Dodano do Tory komentarze i dodatkowe przykazania jak na przykład Talmud.

 

Czyli Paweł w omawianym tekście nie zajmuje się naszymi myślami, a odnosi się do wręcz publicznej rozwiązłości – Koryntianie zachowywali się na modłę pogan i trudno wręcz było rozróżnić, kto jest kto. Ten sam Paweł stwierdzateż jednak, że sam fakt robienia lub nierobienia czegoś nie stanowi o tym, czy jesteśmy zbawieni, czy nie!

 

 gdy zaś kto nie spełnia uczynków, ale wierzy w tego, który usprawiedliwia bezbożnego, wiarę jego poczytuje mu się za sprawiedliwość (Rzymian 4:5)

 

Dokładnie tak!

 

Wróćmy do omawianego przykładu „wszetecznika”. Pomyśl – ile razy trzeba popełnić wszeteczeństwo, by być wszetecznikiem? 5? 20? Źle. Jeden raz! A ile razy trzeba zabić kogoś, by zostać nazwany mordercą? Też raz! Jeżeli zabiłeś kogokolwiek, jesteś zabójcą, i nic tego nie zmieni! Mówisz, że nie zabiłeś? W 5. rozdziale Ewangelii Mateusza Jezus pokazał Żydom, że zasługują na taką samą karę, jeśli tylko gniewali się na kogoś lub gadzili nim. A należy pamiętać, iż Żydzi we własnym mniemaniu uważali się za lepszą i bardziej oświeconą część społeczeństwa uważając, że reszta ludzi tkwi w błędzie (podobnie dzisiaj uważają zresztą niemal wszystkie Kościoły). Jezus kładzie kres tej hipokryzji – przyjrzyj się sobie, popełniasz to samo, o co oskarżasz innych!

 

A Koryntianie? Czy dopuszczali się wszeteczeństwa zanim się nawrócili, i dlatego Paweł napisał, że „takimi niektórzy z was byli”? Nie! Wciąż to robili – Paweł używa czasu teraźniejszego  – „ktoś żyje z żoną ojca swego” – więc dlaczego Paweł później używa czasu przeszłego – „takimi niektórzy z was byli”?

 

Paweł nie robi spisu grzechów, które wykluczają kogokolwiek ze zbawienia. On porównuje ludzi wierzących z ludźmi niewierzącymi!

 

Koryntianie nie są już oszczercami, wszetecznikami czy złodziejami nie dlatego, że nie popełniają tych czynów – bo popełniają je (nieważne czy w myślach, czy w czynach; czy raz w całym życiu, czy co 5 minut) – ale dlatego, że są zbawieni przez Boga!

 

Jeszcze raz:

 

 A takimi niektórzy z was byli; aleście obmyci, uświęceni, i usprawiedliwieni w imieniu Pana Jezusa Chrystusa i w Duchu Boga naszego. (1 Kor 6:11)

 

 

 

Obmyci – jesteście czyści – nie macie grzechu!

Uświęceni – jesteście święci – jesteście oddzieleni od grzechu!

Usprawiedliwieni – jesteście teraz sprawiedliwi – i nie podlegacie karze!

 

 

Tradycyjne rozumienie tekstu każe odczytywać go tak: Jeżeli popełniacie jakiekolwiek czyny z wymienionej przeze mnie listy, pójdziecie do piekła! Gdzie jednak Apostoł Paweł mówi coś takiego?

 

Gdzie w ogóle mówi o piekle?

 

Gdzie straszy Koryntian utratą zbawienia?

 

Człowiek religijny często wręcz musi się pysznić i usiłuje przez to czuć się lepszy od innych, bo sam podświadomie drąży temat, czy jest zbawiony, czy nie, gdyż zadna de facto opcja chrześcijaństwa nie głosi prawdziwie darmowego zbawienia – nawet uniwersalizm zakłada karę po śmierci dla części dusz; tyle, że o skończonej długości.

 

Zachęcam do przeczytania na spokojnie całego Listu do Koryntian. Koryntianie byli najbardziej „grzesznym” ze wszystkich adresatów Listów Pawła w Nowym Testamencie, a mimo tego Paweł nieustannie Bogu dziękuje za nich (1 Kor 1:4) – nigdzie nie strasząc ich utratą zbawienia!

 

Do tej pory wykazywałem, dlaczego popularne tłumaczenie tego fragmentu nie jest do przyjęcia.

 

Co jednak ten fragment rzeczywiście mówi?

Myślę, że dałoby się przetłumaczyć ten tekst tak, by nie sugerował pomysłu, iż Paweł grozi Koryntianom wydziedziczenia z Królestwa, ale wtedy trzeba by odejść dość daleko od tłumaczenia dosłownego, a przed tym tłumacze uciekają. Paweł nigdzie nie grozi, iż Koryntianie stracą dziedzictwo, przypomina im jednak, że tymi dziedzicami są i powinni się godnie zachowywać. Warto też wspomnieć o jednym „szczególe” – brak odziedziczenia Królestwa Bożego bynajmniej nie oznacza piekła, życia bez Boga po śmierci ani jakichkolwiek podobnych bzdur. Królestwo Boże nie występuje w ogóle w kontekście „życia po śmierci”.

 

Nie jest to dla większości dzisiaj łatwy fragment, gdyż termin Królestwa Bożego – w takim znaczeniu, w jakim rozumiał go Paweł – znaczy coś zupełnie innego, niż uważa chrześcijaństwo. Jak to jednak na ogół z trudnymi fragmentami bywa, o wiele łatwiej jest powiedziec, czego dany fragment nie mówi, niż to, co mówi. A nie może mówić, że ten, kto popełnia jakieś określone z listy czyny, nie będzie zbawiony, zbawienie Biblijne zawsze bowiem było z wiary, nie uczynków.

 

Być może proponowane przeze mnie wyjaśnienie tego, co Paweł rzeczywiście chciał Koryntianom dać do zrozumienia, ci nie pasuje, niemniej – jak (podobno) mawiał Sherlock Holmes – „Jeśli odrzucimy to, co niemożliwe, wszystko to, co pozostaje, jakkolwiek niewiarygodne, musi być prawdą.”

 

 

 

Chat gpt…

 

"Niech ktoś rzuci pierwszym komentarzem – niesprawiedliwi nie dostaną biletu do Królestwa Bożego. Bez oszustw! Lista „persona non grata” jest długa: od fanów cudzych partnerów po miłośników złota ponad wszystko, włącznie z entuzjastami nocnego życia i mistrzami plotki. Krótko mówiąc, VIP room jest zamknięty dla wielu.

 

Ta porcja Pisma, podobnie jak jej kuzyn z Listu do Galacjan, często służy jako straszak. Przyznaję, kiedyś, czytając to przez pryzmat kościelnych okularów „jedynie słusznej interpretacji”, czułem chłód na plecach. Strach przed wiecznością spędzoną w nie najlepszym towarzystwie był realny.

 

Ale co, jeśli te okulary zdejmiemy? Co jeśli spojrzymy na to, jakbyśmy nigdy wcześniej tych słów nie widzieli? Okazuje się, że Paweł nie straszy. Wręcz przeciwnie, można by powiedzieć, że jego słowa mają pewien... ekumeniczny wydźwięk. Większość chrześcijan, niezależnie od denominacji, zgadza się: Paweł podaje checklistę „jak nie dostać się do nieba”.

 

Z różnymi kościołami interpretującymi szczegóły na różne sposoby, niektórzy mówią, że Paweł ma na myśli tych, co grzeszą non-stop, inni – że nawet jednorazowe wpadki mogą cię skreślić z listy zbawionych. A potem są tacy, co uważają, że jak raz stracisz bilet do nieba, to już bezpowrotnie.

 

Zdarzało mi się słyszeć, że prawdziwi zbawieni nie są w stanie popełnić wymienionych grzechów. Ja na listę bezgrzesznych się nie załapałem, więc takie teorie szybko wrzucałem do kosza z bajkami.

 

Ciekawe, jak tekst ten odczytałby ktoś, kto z Biblią miał tyle wspólnego, co ja z baletem – czyli niewiele. Może zrozumiałby go tak, jak większość dzisiejszych czytelników: Paweł prezentuje listę „nie wpuszczam”, ale przypomina też, że zła reputacja nie jest wyrokiem.

 

Biorąc pod lupę termin „wszetecznik”, czyli w starogreckim „pornos” – rozwiązły albo męska prostytutka, widzimy, że chodzi o coś więcej niż niegrzeczne myśli. Paweł mówi o publicznym przekraczaniu granic. Czytając o Koryntianach, którzy łamali wszelkie możliwe tabu, można się tylko zastanawiać, jak daleko odstali od współczesnych standardów moralnych.

 

A potem nagle Paweł mówi, że ci wszyscy „grzesznicy” są już obmyci, uświęceni i usprawiedliwieni. To jak z tym grzechem w końcu jest?

 

Paweł nie skupia się na wypisywaniu grzechów, które wykluczają z zbawienia. Pokazuje różnicę między wierzącymi a niewierzącymi – nie przez pryzmat czynów, ale przez wiarę.

 

Na koniec, zastanawiając się, ile razy trzeba zgrzeszyć, by stać się grzesznikiem, dochodzimy do wniosku, że chodzi o coś więcej niż liczenie wpadek. Chodzi o to, jakimi jesteśmy ludźmi i jaką drogę wybieramy.